wtorek, 9 lutego 2010

Galerianki


Młode dziewczyny szukające sponsorów, którzy kupią im lepsze ciuchy, lepszy telefon i lepsze życie "na poziomie". Temat nowy, bardzo współczesny i przede wszystkim prawdziwy. Film porusza widzów nieuświadomionych, a tych uświadomionych utwierdza w przekonaniu, że dzisiejsza młodzież jest zdolna do wszystkiego, byleby należeć do elity.


Film jednak powiela pewien schemat, który jest obecny w wielu takich ekranizacjach, najlepszym przykładem jest "Trzynastka", która bazuje na tym samym konspekcie. Otóż młoda, nieśmiała Alicja pragnie się zaprzyjaźnić z koleżankami z klasy. Koleżanki jednak nie są takie jak ona, są wyzywająco ubrane i wymalowane, mają drogie telefony i niewyparzony język. W kontaktach z mężczyznami są bezpośrednie i dokładnie wiedzą jak zdobyć kolejnego bogatego, napalonego mężczyznę. Nieważne czy jest stary, czy młody, ważne jaki ma telefon i buty, jeśli dobre to znaczy, że jest "na poziomie".

Wyrafinowane trio w składzie Mileny, Kai i Julii przyjmuje do swojego grona nową przyjaciółkę. Od tego momentu wiemy, co będzie dalej, pojawi się motyw brzydkiego kaczątka przemienionego w pięknego łabędzia. Alicja zostanie galerianką, co pociągnie za sobą wiele OCZEKIWANYCH skutków. Nikogo z widzów nie będzie dziwił widok umalowanej i skąpo ubranej bohaterki, bo inaczej być nie mogło. To samo będzie z pogorszonymi relacjami z rodziną, ponieważ taka jest kolej rzeczy (pytanie tylko czy w rzeczywistości czy w filmie). Szkoda natomiast, że reżyserka wszystkie bohaterki przedstawiła jako te z biednych i trudnych rodzin. Zjawisko sponsoringu dotyczy przecież też tych dziewczyn, które pochodzą z dobrych domów i których rodzice nie mają większych kłopotów finansowych.

Nie pociesza mnie więc fakt, że reżyserka nie wniosła do filmu nic, co mogłoby zaskoczyć widza i nie stworzyła czegoś innego, niż reszta filmów o dojrzewających nastolatkach. Pytanie tylko czy da się tenże problem przedstawić w taki sposób, żeby nie skłamać i nie stworzyć historii, które tak naprawdę nie mają miejsca? Ciężko powiedzieć, także nie chcę aż tak bardzo czepiać szczegółów.

Mam jednak do Katarzyny Rosłaniec dość duże zastrzeżenia w pewnej kwestii. Otóż dlaczego nie postarała się o to,aby przedstawić portrety psychologiczne sponsorów? To przecież oni płacąc za usługi nastolatkom zmieniają je dziewczyny w bogate, modnie ubrane i wyrachowane kobiety. Film miał jedyne 80 minut, więc można było sobie spokojnie pozwolić na dodanie tego wątku. Ciekawie by było zobaczyć co taki mężczyzna myśli i jak się czuje po takich przyjemnościach jakie dostarczają mu nie prostytutki a zwykłe młodociane dziewczyny.

Ale dość tych wad, film miał również wiele walorów. Nie bez powodu przecież dostał nagrodę za najlepszy debiut na FPFF w Gdyni. Zdecydowanie największą zaletą, a nawet skarbem, tego filmu są aktorki. Młode amatorki, które zagrały swoje role na 100%. D.Krasiwska, która wcieliła się w rolę Mileny, była jednym słowem fenomenalna. Składał się na to nie tylko jej talent lecz niezwykła praca M.Obłozy, która solidnie dobrała strój i makijaż, co uwiarygodniło rolę Mileny. W takim wypadku łatwo o to, żeby bohaterki były przerysowane i mało prawdziwe, jednak w tym filmie udało się uniknąć tej wpadki.

Bardzo dobrze wypadły też dialogi, które nie były sztuczne i nieudolne. Słuchając ich, wierzyłam w to, że są to dialogi zaczerpnięte właśnie od tak rozmawiających osób- pustych, infantylnych i prostych.

Generalnie filmu nie oceniam źle, jak na debiut jest całkiem niezły, wniósł do kina "lekki powiew świeżości".

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz